Lato 2017 zapamiętam bardzo dobrze, jednak nie ze względu na pogodę czy urlop na greckiej wyspie. Nie zastanawiamy się nad naszym zdrowiem do czasu, kiedy zaczyna niedomagać. Bardzo trafnie pisał o tym już Jan Kochanowski „Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz, …”. Zaczynamy doceniać nasze zdrowie, dopiero wtedy gdy mamy z nim problemy. Tak było i w moim przypadku. Poniżej przedstawiam moją historię. Dzisiaj trochę dłużej niż zwykle ale taki temat trudno opisać krótko a nie chciałem jej dzielić na dwie części.
Gdy boli w boku
Zawsze wydawało mi się, że dbam o zdrowie i w miarę dobrze się odżywiam. W jakim byłem błędzie miało się dopiero okazać. Na urlop w lipcu 2017 roku wybraliśmy się z Żoną na grecką wyspę Kos. Pogoda gwarantowana, może chłodne dające orzeźwienie, jedzenie smaczne w nieograniczonej ilości. Już w drugim tygodniu pobytu, pojawiły się pierwsze symptomy problemów. Nie mogłem patrzeć na jedzenie a dodatkowo miałem zaparcia, ja który nigdy nie narzekałem na problemy z opróżnianiem :-). Do tego momentu jadłem bez umiaru na śniadanie, obiad i szczególnie kolację. Pomyślałem przejdzie jak wrócimy do Polski. Niestety pierwszego dnia po powrocie (niedziela), zaczęło mnie boleć w prawym boku. Ból nie był bardzo intensywny ale dość dokuczliwy i nieprzyjemny. Nie mogłem znaleźć sobie pozycji, siedzącą, stojącą czy leżącą. To był jasny sygnał, że coś jest nie tak.
Diagnoza
W poniedziałek z samego rana umówiłem się do lekarza pierwszego dotyku, jak pisał Stanisław Andrzej Penksyk, który zlecił badanie krwi oraz usg jamy brzusznej. Wyniki badania krwi (próby wątrobowe) pokazały, że moja wątroba nie pracuje prawidłowo, a usg potwierdziło, że mam kamienie w woreczku żółciowym. Największe miały około 2 cm średnicy i było ich 3-4. Lekarz po zobaczeniu wyników usg, kazał mi się zapisać na konsultację chirurgiczną. Jednym słowem wyciąć woreczek żółciowy razem z kamieniami i po problemie. Niestety leczenie skutków a nie źródła problemu, to bardzo częsty sposób postępowania lekarzy. Dodam, że nie był to lekarz z NFZ, tylko z prywatnej służby zdrowia. Ponieważ, bolało mnie tylko tego jednego dnia a później już nie, uznałem że musi być jakiś inny sposób niż wycięcie woreczka i będę go szukał.
Doktor Google
Gdzie najlepiej szukać informacji o leczeniu, oczywiście w Internecie. Zacząłem szukać jakiegoś sposobu na usunięcie kamieni z woreczka żółciowego. Natrafiłem na książkę Andreasa Moritza „Oczyszczanie wątroby i woreczka żółciowego” w wersji pdf. Ściągnąłem ją i zacząłem czytać. Już po przeczytaniu kilku rozdziałów, wiedziałem że to będzie bardzo dobra pozycja. Postanowiłem, że warto ją mieć w wersji papierowej i zakupiłem taki egzemplarz.
Książka Andreasa Moritza
Książka jest rewelacyjna. Po pierwsze otworzyła mi oczy, jak ważnym organem jest wątroba. Nie zdawałem sobie sprawy, że pełni tyle funkcji i uznawana jest za drugi w ważności, po sercu organ człowieka. Autor opisuje również, jakie mogą być objawy problemów z wątrobą i kamieniami w woreczku żółciowym. Jeden z rozdziałów opisuje szczegółowo samą kurację oczyszczania wątroby i woreczka żółciowego. Moritz pokazuje, że mamy kamienie nie tylko w woreczku żółciowym ale również w samej wątrobie. Te kamienie wątrobowe są trochę inne niż, te z woreczka, które są uwapnione. Są jednak również problematyczne, ponieważ blokują przepływ żółci, przez sieć kanalików wewnątrz wątroby, w ten sposób zaburzając jej funkcjonowanie. Niestety nie można ich wykryć za pomocą dostępnych metod diagnostycznych dlatego większość osób a nawet lekarzy nie ma świadomości o ich istnieniu.
Pierwsza kuracja
Po przeczytaniu książki i poznaniu jak przebiega sama kuracja, postanowiłem sprawdzić tą metodę na sobie. Nie mówię, że nie miałem wątpliwości. Obawy byłe ale uznałem, że jak nie spróbuję, to się nie przekonam. Zakupiłem wszystkie produkty potrzebne do jej przeprowadzenia. Po dokładny opis odsyłam do książki. Tutaj opiszę tylko najważniejsze elementy oczyszczania. Kuracja zaczyna się od picia przez sześć dni jednego litra soku jabłkowego, którego zadaniem jest zmiękczenie kamieni w wątrobie. Kuracja właściwa zaczyna się szóstego dnia picia soku jabłkowego. Rano wypijamy litr soku, jemy lekkie śniadanie i obiad najpóźniej o 13:30. Od tego czasu nic nie jemy, aż do następnego dnia. Możemy pić wodę. Przed 18:00 przyrządzamy roztwór siarczanu magnezu (soli Epsom), tak aby wystarczył na cztery porcje po około 200 ml. Pierwszą porcję wypijamy o 18:00. drugą o 20:00. O 21:30 powinniśmy zrobić sobie lewatywę ale ja zrezygnowałem z tego kroku. Po prostu nie wiem dlaczego ale lewatywa źle mi się kojarzy. O 22:00 wypijamy olej z oliwek z pierwszego tłoczenia z sokiem najlepiej z czerwonych grapefruitów. Zaraz po wypiciu kładziemy się i staramy się zasnąć.
Dzień drugi
Sen powinien przebiegać bez zakłóceń. Jeżeli musimy korzystamy z toalety i wypróżniamy się. Wstajemy rano i o 6:00 pijemy trzecią porcję wody z solą Epsom. Czwartą wypijamy o 8:00. To właściwie można by uznać za koniec kuracji. Jednak nie do końca. W moim przypadku od około 8:00 zaczynają się wypróżnienia. Ja to nazywam kontrolowanym rozwolnieniem. Na początku leci kał a później już tylko woda, resztki jedzenia i kamienie :-). Tych wypróżnień w ciągu dnia jest kilkanaście. Pierwszy posiłek można zjeść około południa ale nadal trzeba pamiętać aby był lekkostrawny. Do początku następnego dnia wszystko wraca do normy. W pierwszej kuracji wyleciało około 20 kamieni, niestety nie liczyłem wtedy dokładnie kamieni z wątroby. Kamienie z woreczka żółciowego nie wyleciały ale tego nawet Andreas Moritz nie obiecywał.
Po kuracji
Po pierwszej kuracji czułem się bardzo słabo. Miałem wzdęcia, bolał mnie brzuch i cały czas coś mi przelewało się w środku, wydając dziwne odgłosy. Na domiar złego, tego dnia poleciałem służbowo do Anglii i musiałem walczyć z bólem podczas podróży i spotkań. Tak się źle czułem, że poszedłem do apteki i kupiłem lek na rozwolnienie. Żeby było jasne nie miałem rozwolnienia ale ponieważ gotowało się w moim brzuchu to uznałem, że taki lek mi pomoże. To była bardzo dobra decyzja. Lek okazał się bardzo skuteczny i uratował mnie tego dnia. Cały czas jednak musiałem uważać co jem. Następnego dnia, drugi dzień po zakończeniu kuracji, było już dobrze.
Kolejne kuracje
Mimo pewnych problemów po pierwszej kuracji, nie zniechęciło mnie to i postanowiłem zrobić kolejną za około 4 tygodnie. Tak wykonałem w ciągu półtora roku 14 kuracji oczyszczania. Po następnych kuracjach nie miałem już problemów ze wzdęciami. Stało się to nawet pewną moją rutyną. W kolejnych kuracjach pozbywałem się kolejnych kamieni z wątroby. Szczegółowo wyniki poszczególnych kuracji opublikuję, jeżeli kogoś będzie to interesowało. Mam wszystko zapisane :-).
Kontrolne USG
Po roku przeprowadzania kuracji oczyszczania wątroby i woreczka żółciowego (12 kuracji), postanowiłem sprawdzić czy pozbyłem się kamieni z woreczka. Poszedłem na usg jamy brzusznej. Badanie wykazało, że kamienie nadal są w woreczku. Trochę zawiedziony ale nie zniechęcony postanowiłem kontynuować oczyszczanie wątroby i woreczka żółciowego. Jednocześnie ponownie zacząłem czytać książkę Andreasa Moritza, ponieważ zawiera ona tak dużo zaleceń, wskazań i rad, że wszystkich nie jest człowiek w stanie od razu wyłapać i zastosować. Jednocześnie zacząłem szukać innych sposobów na pozbycie się kamienie z woreczka żółciowego.
Odżywianie
Oprócz kuracji oczyszczania zacząłem zmieniać swoje nawyki żywieniowe. Zacząłem zwracać uwagę na to co kupuję w sklepie oraz co jem na śniadanie, obiad i kolację. W tej zmianie pomógł mi bardzo mój Przyjaciel, który inspirował mnie swoją przemianą i całkowitym odstawieniem produktów odzwierzęcych. Przestałem pić mleko i ograniczyłem spożywanie produktów mlecznych: jogurty, kefiry, ser żółty i biały. Nadal je jadam ale staram się aby nie częściej niż raz, dwa razy w tygodniu i w małych ilościach. Piekę chleb żytni na naturalnym zakwasie.
Posiłki
Na śniadanie jem zamiennie płatki owsiane, gryczane, jaglane, jęczmienne na wodzie, z pestkami dyni i słonecznika, siemię lniane, orzechy włoskie, laskowe, migdały oraz rodzinki i suszone morele. Staram się również dodawać świeże owoce, takie jakie akurat mam.
Na obiad musiałem nauczyć się samemu gotować, ponieważ dużo czasu spędzałem w domu. Nie jestem mistrzem kulinarnym ale opanowałem kilka dań, które opierają się na warzywach i kaszy gryczanej. Używam również kaszy jaglanej, jęczmiennej i makaronu żytniego. Gotuję też kremy z buraka czerwonego, dyni, brokułu.
Najgorzej mam w przypadku kolacji. Najczęściej jem kanapki z chleba żytniego z warzywami (pomidor, papryka). Tu muszę jeszcze popracować nad lepszymi daniami.
Napoje
Właściwie piję głownie wodę. Przegotowaną z czajnika a nie mineralną z butelek. Oprócz wody piję rumianek, który wspomaga działanie wątroby. Raz, dwa razy w tygodniu piję kawę naturalną. Sporadycznie zieloną herbatę. Nie piję żadnych napoi gazowanych, w tym coca/pepsi coli ani energetyków. Zresztą napoi energetycznych nie piłem nigdy. Już wcześnie mało piłem alkoholu ale teraz to właściwie wcale. Może piwko jak jest bardzo gorąco i mam na nie ochotę ale nie częściej niż jedno w tygodniu.
Aktywność fizyczna
Zawsze byłem aktywny fizycznie i lubiłem grać w kosza, siatkówkę ale w ostatnim czasie staram się to robić regularnie. Jeżeli tylko pogoda pozwala jeżdżę na rowerze. Tą aktywność lubię najbardziej. Prędkość, wysiłek, natura to jest to co mnie relaksuje i odstresowuję. W okresie jesienno-zimowo-wiosennym polubiłem orbitrek, który kiedyś wydawał mi się nudny. Teraz mój najlepszy przyjaciel :-). Dodatkowo zaczynam dzień od lekkich ćwiczeń rozluźniająco-rozciągających aby rozruszać ciało po śnie.
Rezultat
Jak pisałem kamienie w woreczku żółciowym nadal mam ale pozbyłem się już około 250 kamieni z wątroby. Schudłem 12 kilogramów w ciągu roku (2017-2018). Dodatkowo zwiększyłem swoja aktywność fizyczną i polubiłem jazdę na rowerze, w 2018 roku przejechałem ponad 2100 km. Czuję się dobrze, nic mnie nie boli, mam siłę i energię do działania. Nadal mam jeszcze dużo do zrobienia aby nie jeść tego, co już wiem że nie jest dobre dla mojego organizmu. Nie robię tego jednak radykalnie ale stopniowo. To w moi przypadku proces, który się już zaczął i cały czas trwa.
Discover more from Mariusz Siek
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Permalink
Hej, osobiście całkowicie zgadzam się z Twoim wpisem !
Permalink
Inka, dzięki za fajny komentarz 🙂
Permalink
Cześć,
Minęło ponad 1,5 roku od Twojego wpisu. Czy chciałoby Ci się napisać jak się miewasz i czy udało Ci się pozbyć kamieni żółciowych? Jestem w podobnej sytuacji co Ty te 3 lata temu – zdiagnozowane kamyki, skierowanie na zabieg, po lekturze II wydania wspomnianej książki, zmianie przyzwyczajeń żywieniowych i zdrowotnych oraz przymierzam się do akcji oczyszczania organizmu.
Z góry dzięki za odpowiedź. Pozdrawiam,
Wojtek
Permalink
Cześć Wojtek, kamieni z woreczka żółciowego nie udało mi się pozbyć ale wypłukałem mnóstwo kamieni z wątrąby, o których pisze Moritz. Czuję się bardzo dobrze dzięki oczyszczaniu wątrąby, zmianie nawyków żywieniowych i regularnej aktywności fizycznej. Ostatnio robiłem badania wątrąby (próby wątrobowe) i wyniki są bardzo dobre. Planuję dalsze oczyszczanie aby jednak usunąć kamienie z woreczka żółciowego. Życzę sukcesu w oczyszczaniu wątrąby i zdrowia. Mariusz
Permalink
Dzięki i wzajemnie – życzę zdrowia i wytrwałości!
Permalink
Bracia Rodzeń mówią co innego. Zalecają dużo tłuszczu. Co Ty na to?
Permalink
Unikam tłuszczu zwierzęcego, oprócz masła. Jem dużo orzechów, siemienia lnianego, ziaren słonecznika i dyni, które zawierają 60 lub więcej procent tłuszczu, zdrowego bo roślinnego i naturalnie występującego.
Permalink
Witam. Długi czas już minął od wpisu. Bardzo ciekawy post. Czy udało się Panu pozbyć kamienia z woreczka żółciowego? Jak się Pan czuje?
Permalink
Pani Doroto, czuję się bardzo dobrze. Kamienie w woreczku cały czas są ale ich w ogóle nie odczuwam, dzięki odpowiedniemu odżywianiu, dużej aktywności fizycznej i generalnie dbaniu o siebie. Jak przyjdzie odpowiednia pora to wykonam serię oczyszczeń jeszcze raz.